Wyszukiwanie
Gospodarowanie odpadami
Menu główne
Wyprawa plenerowa "Mały Agent"
Kolejnym etapem było błyskawiczne przyswojenie alfabetu Morse’a, ponieważ pierwsza wskazówka była napisana w tym języku. Gdy dzieci uporały się z tym zadaniem, wszyscy ochoczo i z dużą dozą energii ruszyli w nieznane. Wskazówki pozostawiane przez agenta umieszczane były w tak nietypowych miejscach, jak na przykład: pod ziemią, na drzewach, na wyspie, w pniu drzewa zwalonego przez bobra itp. Aby je odnaleźć, trzeba było więc wykazać się dużą zręcznością, sprytem i ogromną sprawnością fizyczną, której akurat maluchom wcale nie brakowało. Wspinały się więc po drzewach, grzebały w ziemi jak krety czy też brodziły po kostki w wodzie.
Na jednym z postojów miało miejsce „porwanie” i ukrycie w lesie kilku uczestników wycieczki dokonane przez naszego konfidenta,. Zadaniem pozostałych było odszukanie i oswobodzenie jeńców. Jakaż była radość i szczęście, gdy wszyscy, cali i zdrowi, nie pogryzieni przez mrówki zostali odnalezieni. Po drodze spostrzegawcze osoby mogły zauważyć biegające jaszczurki, kilka odmian dzikich kaczek oraz pełzającego zaskrońca. Natomiast z racji podmokłego terenu obfitego w żaby nad naszymi głowami, co i raz przelatywał śpieszący się na obiad bociek. Być w plenerze i nie zostać „okukanym” przez złośliwego ptaka – to nie lada sztuka - grzebaliśmy nerwowo w kieszeniach...uśmiech na twarzy – mamy drobne – dobrze jest!
Zaangażowane w podchody drużyny zawzięcie ze sobą rywalizowały. Każda z nich chciała znaleźć jak najwięcej informacji, aby zdemaskować i ujawnić agenta podążającego tuż przed nimi.
Gdy zbliżaliśmy się do końca wędrówki twarze młodych ludzi nabierały rumieńców w promieniach uśmiechającego się do nas słońca. Docelowym miejscem, po przebyciu około 8 kilometrów okazało się Loretto – Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej. Dzięki uprzejmości sióstr zakonnych mogliśmy skorzystać z placu zabaw, na którym w cieniu sosen dzieci mogły odpocząć i zregenerować siły. Jednak niespożyty zapas energii drzemiący w młodych osobach dał się zauważyć podczas meczu w piłkę nożną czy siatkówkę. Po tych szaleństwach przyszła upragniona chwila na posiłek składający się z kiełbasek pieczonych na ognisku. Po nim ulokowaliśmy się w autokarze i zmęczeni acz bardzo usatysfakcjonowani wróciliśmy do domów.
I chociaż nie było wygranych czy przegranych, zaś agent nie został całkowicie zdekonspirowany to jednak przeżycia których doznaliśmy na długo utkwią w naszej pamięci. Często będziemy wspominać te miejsca, które działając jak magnes przyciągają do siebie jakąś niewytłumaczalną, wewnętrzną siłą. Kolejna tego typu wyprawa już niebawem, lecz tym razem planujemy ja zorganizować w Gminie Brańszczyk. Może wtedy uda się namierzyć „Małego Agenta”. Zapraszamy.
ZAPRASZAMY DO FOTO-GALERII
Opracowanie i publikacja: Marek Rozenek
GDK Brańszczyk